Druga zwrotka, bo zawsze chciałem zacząć od środka..
W Laosie jesteśmy już 10 dni i choć jak zwykle działo się sporo, naszą relację rozpoczynamy od strony zadniej. Konkretnie chodzi o „Luwak coffee”, szerzej znaną jako „kawa z kupy”, na którą natknęliśmy się na Płaskowyżu Bolaven – w sercu kawowego świata.
Wszystko co ekskluzywne i wyjątkowe musi mieć haczyk. Czasem może być to skóra zagrożonego wyginięciem zwierzęcia, innym razem ręcznie wykonany samochód albo wyjątkowo rzadki kamyk. W tym przypadku była to po prostu kawa uzyskana bezpośrednio z odchodów łasicy.

Zwierzaki te, rozsmakowane w dojrzałych owocach kawy, żywiąc się najlepszej jakości Arabicą i Robustą, nadtrawiają zaledwie zbyt twarde dla nich ziarenka. Następnie, niepomne doniosłości tego faktu dla świata baristów, lekkomyślnie wydalają je z siebie. Ku uciesze laotańskich farmerów, którzy jedną ręką pukając się w czoło, drugą w pośpiechu zbierają najdroższe na świecie guano. Za filiżankę „Luwak Kopi” w Stanach czy Europie Zachodniej płaci się 30-50 dolarów, a kilogram tej kawy kosztuje ok. 2,5 tys. zł.

Jeśli miałbym porównać do czegoś smak „Luwak Kopi”, to byłaby to whiskey. Kawa Luwak wobec zwykłych kaw jest jak 30-letnia whiskey przy czerwonym Johnie Walkerze. Już pierwszy łyk zdradza niezwykłą delikatność. Smak rozchodzi się w ustach dużo intensywniej, ale zachowuje ogromną łagodność. I przede wszystkim zostaje na podniebieniu duuuużo dłużej. Dla kawoszy niewątpliwie gratka.
Swoją drogą laotańska kawa ma kopa. Strach pomyśleć, co się z nami stanie, gdy zaczniemy korzystać z lokalnych dopalaczy, dajmy na to, w Kolumbii.

P.S. który mógłby być wpisem
Kawę parzył nam kolejny niezwykle interesujący przypadek ludzki, jakiego spotykamy po drodze. Holender, informatyk, bankowiec, eks-dyrektor z 20-letnim doświadczeniem. Fascynat dobrej kawy, który osiadł na laotańskiej prowincji. Dziś, jak sam twierdzi, jest człowiekiem szczęśliwym, a bankową karierę zostawił dla azjatyckiego tempa życia i codziennej filiżanki najlepszych laotańskich kaw. Grzebanie w papierach zamienił na to co jest naprawdę ważne. Dziś zbiera ziarenka kawy po łasicowatych.
Ale my tymczasem zamiast przydługich opisów „kawy z kupy” po raz pierwszy na naszym blogu zapraszamy na fotoreportaż – Przygotowywanie i degustacja Luwak Kopi. Ze specjalną dedykacją dla wuja Marcina i wszystkich innych kawoszy.
.

P.S. Swoją drogą ile wybitnych umysłów musiało nad tym pracować i ileż nieudanych prób musiano przeprowadzić, zanim znaleziono tak niepowtarzalny smak kawy z tej jednej jedynej łasiczej kupy…
.
„…niepomne doniosłości tego faktu dla świata baristów, lekkomyślnie wydalają je z siebie. ” 🙂 🙂 🙂 🙂
Majstersztyk !!!
Rafał na prezydenta !!! 🙂
M.