Od około roku nie kupiłem żadnej gazety.
Od półtora roku nie mam telewizji.
Radia słucham tylko w samochodzie.
Ale bez internetu żyć chyba już by mi się nie udało.
Tchnęło mnie to nawet dziś, na zakończenie Mundialu, bo niby telewizji nie mam, a przecież meczu nie przegapiłem prawie żadnego. Dzięki Bogu za wi-fi!
Gdy jakiś czas temu zainteresowano nas nową wakacyjną kampanią o poszukiwaniu internetu, momentalnie powróciły wspomnienia z podróży.
Bo czym byłby współczesny podróżnik bez internetu? Doprawdy byłby jako miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. W okamgnieniu stają mi przed oczami te niezliczone eskapady do McDonalda na szejka i wi-fi, te wietnamskie hoteliki z najlepszym internetem w Azji Południowo-Wschodniej, te australijskie i nowozelandzkie wielogodzinne wizyty w bibliotekach, gdzie sieć hula bosko (i przede wszystkim darmowo!) wśród książek i te spacery po niezliczonych miastach z otwartym laptopem w poszukiwaniu niezabezpieczonej sieci.
Trzeba przyznać, że psy Joségo oddają ten klimat doskonale.
A sam José i jego ekipa z Ameryki Łacińskiej jest wręcz archetypiczna. „Sto procent gwarancji. No worry!” Jakbym tam był.
A jakie jest nasze najlepsze osiągnięcie internetowe?
Nawet się nie muszę zastanawiać. Znaleźć wi-fi na Vanuatu (bez pomocy psów Joségo) i próbować załadować filmik na jutuba. Sprawa paląca, bo filmik rocznicowy, a najbliższy internet na największej wyspie – Espiritu Santo – kilka tygodni żeglugi od naszego kotwicowiska. Gdy dotarliśmy wreszcie do ziemi błogosławionej w wi-fi (a przynajmniej coś w tym rodzaju), załadowanie 70 MB zajęło nam ponad 11 godzin. Gdy po pierwszych czterech padła sieć, nasz laptop o mało na zawsze nie skończył w południowym Pacyfiku.

.

.

.
P.S. A jeszcze co do meczu, to oczywiście niech wygra lepszy, czyli biało-niebiescy! No bo czy Germanie będą umieli tak świętować?
Nasz najmłodszy matejmistrz dzierżył dziś argentyńską matejkę ze wszystkich sił, więc traktujemy to jako dobry prognostyk przed finałem…
.

.
„Dzięki Bogu za wi-fi”… Ja również dziękuję Bogu, że Mu… dziękujesz 😉
fajnie tu u Ciebie 🙂
Ten internet to dosyć mały;)
Bez internetu nie da się żyć 😉
Internet internetem, ale przyjemność z czytania daje tylko papierowa wersja tekstów. Gdyby nie internet, wiele osób nie zrobiłoby takich karier, o jakie teraz nietrudno.
Znajomy nas zaczepił i mówi: cóż tam wyprawa dookoła świata bez latania samolotem, zróbcie to bez internetu – teraz sobie myślę – niemożliwe !
Trzeba mieć jakiś kontakt ze światem, a internet zastępuje już wszystkie inne nośniki informacji. Bez niego nie byłoby także blogowania i reszty przyjemnych rzeczy.
Mam podobnie. Mogę przeżyć bez tv i radia, ale internet muszę mieć zawsze gdziekolwiek jestem 🙂
Dziś bez internetu jak bez ręki 🙂 Poza tym warto mieć zawsze z sobą choćby tel z połączeniem do internetu. Zawsze można szybko znaleźć różne informacje w czasie podróży.
Przyznam, że wi fi to bardzo praktyczny wynalazek. Nie raz korzystam z tego gdy jestem daleko od domu.
Dziś niestety bez internetu ani rusz. Rozumiem, że można wytrzymać bez telewizji, czy radia, ale internet jest niezastąpiony
Nie wyobrażam sobie życia bez internetu 🙂 Nawet jeden dzień bez tego wynalazku byłby dla mnie szokiem 🙂
Internet jest przydatny zawsze i wszędzie. Nie mógł bym się bez niego obyć 🙂
Pytanie, czy podróż miałaby dla nas takie samo znaczenie gdybyśmy nie mogli dzielić się na bieżąco tym co zwiedzamy
Warto jest mieć przy sobie dostęp do internetu gdy np. zamierzamy wyjechać gdzieś daleko. Zawsze się to przydaje
Jestem bardzo przyzwyczajony do internetu i nie wyobrażam sobie dalekich podróży bez tego medium
Ja podobnie jak z internetem, nie ruszam się w świat bez dobrego aparatu fotograficznego 🙂
Ja też od wczoraj 0 tv 😉
Czasem warto zrobić sobie detoks od internetu i wszelkich wiadomości