Ciszę i radość z obserwowania orek patrolujących przybrzeżne wody zaledwie kilkadziesiąt metrów od nas zakłócały jedynie komunikaty wydawane przez zakapturzoną kobietę do krótkofalówki.
Podejdę bliżej i posłucham, co tam się nadaje.
– Antu wpływa do zatoki. Zdaje się, że Maga z trójką młodych przygotowują się do ataku w kanale brzegowym. J.C. trzyma się na razie z dala i patroluje wody w drugiej linii. Włącznie z Antu jest ich zatem już 9.

– Dziewięć orek? Myślałem, że co najwyżej 4-5 – zagaiłem, udając, że kumam bazę.
– Nie, nie, dziewięć. Pływają w dwóch grupach i J.C. osobno, ale myślę, że jeszcze ze dwie czy trzy powinny dziś przypłynąć. Macie szczęście. Kwiecień to najlepsza pora na obserwowanie orek. W tym miesiącu są tu prawie codziennie.
– Tak słyszeliśmy. A ten J.C. czemu pływa osobno?
– To dominujący samiec. Nigdy nie poluje. Pilnuje tylko terenu.
W tym momencie J.C. ostentacyjnie wystawił swoją płetwę grzbietową wielkości deski surfingowej nad wodę i buńczucznie parsknął, tworząc widowiskową fontannę.
– Ale co to za imię J.C? Niczym z amerykańskiego filmu.
– Nazywa się Juan Carlos?
– Jak król Hiszpanii?
– Hiszpanii? Zwariowałeś? Lepiej nie powtarzaj tego głośno. J.C. to imię po pierwszym argentyńskim badaczu orek.
– A Ty? Pracujesz tutaj?
– Tak jakby.
– Od dawna?
– Trochę. Będzie z piętnaście lat. Ale niestety nikt mi za to nie płaci – roześmiała się.
Popatrzyłem z ukosa, próbując dostrzec, co kryje się za ciemnymi okularami, rosyjską czapą i kołnierzem zasłaniającym pół twarzy.

– Zaraz, zaraz. Czy ja nie widziałem Cię w telewizji?
– Być może – odparła z uśmiechem, zdejmując okulary i czapę, spod której wypadł półmetrowy blond warkocz.
– Tak, Tak – teraz byłem już pewien. – Widziałem Cię w National Geographic. To w programach z Twoim udziałem po raz pierwszy usłyszeliśmy o Półwyspie Valdez! Gdyby nie Ty, pewnie by nas tu teraz nie było.
No i się zaczęło.
Ingrid Visser o orkach wie prawie wszystko. Co jedzą, jak szybko pływają, ile ważą, jak długo żyją. Wszystkie orki Półwyspu Valdez zna z imienia i rozpoznaje z kilkuset metrów po kształcie płetwy i ubarwieniu. Przez resztę poranka obserwowaliśmy te niesamowite zwierzęta i podpatrywaliśmy Ingrid przy pracy.
– Orki żyją do 80 lat. Ale tylko na wolności. W oceanariach około 10.
– To tak jak delfiny. Jakiś czas temu oglądaliśmy niesamowity dokument – Zatokę delfinów. Zdaje się, że to podobna sprawa.
– Dokładnie. Właśnie teraz walczymy o uwolnienie pewnej orki, całkiem niedawno schwytanej u wybrzeży Holandii. Wyłowiono ją, żeby jej pomóc, ale szybko zainteresowały się nią oceanaria i teraz ciężko będzie ją uratować.

Ingrid opowiadała, a tuż obok orki szalały przy brzegu, grając na nosie fotografom z połowy świata, czekającym kilkaset metrów dalej na zdjęcia do tegorocznego World Press Photo.
– Nie ma się z czego śmiać. Oni koczują tu już od ponad tygodnia, a dziś już dwa razy biegali w tą i z powrotem po 3 kilometry wzdłuż plaży z kilkunastoma kilogramami sprzętu, gdy orki wybrały sobie sąsiednią zatokę na ataki.
Orki uwielbiają Półwysep Valdez. Przypływają co roku, aby polować tu na młode lwy morskie. Patrolują płytkie wody w oczekiwaniu na przypływ i w momencie, gdy jest wystarczająco dużo wody, chwytają lwy morskie z samej plaży. Lwów morskich jest tu z kolei zatrzęsienie i po narodzinach nowego miotu na początku roku, wszystkie one uczą się pływać i polować poprzez zabawę na płyciznach.
To właśnie to miejsce obrały sobie superinteligentne orki na łowy. Chwila nieuwagi ze strony młodych i wraz z kolejną nadchodzącą falą, orka chwyta w zęby młodą fokę.
– Patrz! – rzuciła Ingrid w momencie, gdy świeżo schwytany lew morski z impetem wyleciał w powietrze, wyrzucony przez jedną z orek. – Mówimy na to „szczeniakowy tenis”.
Po schwytaniu zdobyczy orka wypływa na głębsze wody, po czym wyrzuca ofiarę wysoko w powietrze. Maluch lata w prawo i w lewo, a orki chwytają go kolejno, nurkują i ponownie wyrzucają go w powietrze.
– Szczeniakowy tenis ma na celu dwie rzeczy. Po pierwsze teraz to młode orki uczą się polować. Maga upolowała lwiątko i rzuciła je swoim dzieciom do zabawy. One doskonalą w ten sposób sztukę polowania i jednocześnie przygotowują posiłek. I to jest właśnie ta druga sprawa. Orki są wyjątkowo inteligentne i jednocześnie wybredne. Nie chcą jeść włochatego lwa morskiego. Rzucając małym jak szmatą, przygotowują go także do obdarcia ze skóry. Zjedzą samo mięso, a skóra i resztki zostaną dla padlinożerców.
– Ale widzę, że młode orki muszą się jeszcze sporo uczyć – powiedziała Paula, gdy młody lew morski jakimś cudem wydostał się z oblężenia orek i z prędkością błyskawicy pomknął w stronę plaży. – Wygląda całkiem do rzeczy, zważywszy na to, co przeżył.
– To prawda, biegnie żwawo, ale ma przed sobą zaledwie kilka godzin życia. Z pewnością ma połamane żebra, strzaskaną wątrobę i inne organy wewnętrzne. Teraz przy życiu trzyma go jedynie adrenalina.

Ingrid miała rację. Następnego ranka ciało lwiątka rozrywały już na strzępy petrele i carancho – patagońskie sępy. Przez kolejne dwa dni przyjeżdżaliśmy na plażę Punta Norte. Najciekawsze w oglądaniu tych zwierząt na Półwyspie Valdez była jednak rozmowa z Ingrid Visser. Nowozelandzka badaczka rok dzieli na pobyty w Argentynie, Papui-Nowej Gwinei, Nowej Zelandii i na Antarktydzie.
Z cierpliwością św. Franciszka odpowiada wciąż na te same pytania zaciekawionych turystów. A ile jedzą, jak długo żyją, gdzie są, gdy ich nie ma? Pasja Ingrid do badania tych zwierząt jest bezgraniczna.
.
A że Półwysep Valdez to nie tylko orki, ale także mnogość guanako, pingwinów Magellana, słoni morskich, pancerników czy lwów morskich z łatwością można przekonać się, wchodząc do najnowszej galerii z Argentyny, gdzie prawie wszystkie można obejrzeć z bliska.
.
![]() |
Półwysep Valdez, Patagonia, Argentyna |
.
az mi sie lezka w oku zakrecila…nie,nie z wzruszenia,tylko z zazdrosci!Spotkac ciekawych ludzi na swojej drodze to perelka podrozy,kiedys mialam szczescie poznac Sangduen Chailert znana jako Lek,wczesniej widzialam ja tylko w telewizji i czytalam o niej w gazetach,w NG.Lek to jest kobieta ,ktora poswieciela cale zycie dla ratowania sloni w Tajlandii,jezeli bylibyscie w Chiang Mai to polecam wizyte w jej fundacji.
naprawdę cudne zdjęcia , usiąść na tej plaży i popatrzeć to by było coś ..