Gdy ekspedycja Jamesa Cooka dotarla do poludniowych rubiezy Nowych Hebrydow, Johann Forster – Niemiec i pokladowy botanik okretu na migi prowal porozumiec sie z lokalnymi mieszkancami. Chcac dowiedziec sie, jak nazywa sie wyspa, kta wlasnie odkryto, wskazal na ziemie. Ci, rozumujac, ze pyta o grunt, natychmiast odpowiedzili „Tanna”.
Nie deliberujac zbyt dlugo, blyskotliwy jak germanski kamasz Forster przyswoil sobie nazwe, ktorej nic nie bylo juz w stanie wybic mu z glowy. W rzeczywistosci wyspa nazywala sie Ipari, ale dzis nikt juz o tym nie pamieta.
Zycie w barterze
Na wyspe dotarlismy w piatek o swicie, a do zakurzonej osady na drugim krancu wyspy, hucznie nazywanej miastem, wybralismy sie dopiero w poniedzialek, aby zglosic swoje przybycie niczego nieswiadomym sluzbom imigracyjnym. Przez 4 dni cieszylismy sie jednak wszystkimi urokami wyspy, zyjac w barterze. Jak dawni zeglarze.
Juz w kilka minut po zakotwiczeniu, nie mogliamy wyjsc z podziwu, gdy dostrzeglismy dlubanke z dwoma wioslarzami zmierzajacymi w nasza strone. Vanuatu to pierwsze miejsce podczas tej podrozy, gdzie mieszkancy na co dzien posluguja sie czolnami recznie wydlubywanymi z pnia drzewa. W tym kraju jestesmy juz ponad 3 tygodnie, a miejscowe czolna na kolejnych wyspach nadal wzbudzaja w nas zachwyt.
Wioslarze, ktorzy przybyli nam na powitanie, ofiarowali nam kokosy. Wiedzac, ze dysponujemy panelami slonecznymi, poprosili o doladowanie komorek. Fakt, ze na wyspie, na ktorej poza jedna osada nie ma pradu, wcale nie przeszkadza, zeby podobnie jak wszedzie na Pacyfiku dzialala siec komorkowa. Trzeba przyznac, ze Vanuatanczycy (Vanuatanie? Vanuasi??) o typowo melanezyjskich rysach, dziarsko prezacy gole torsy w wydlubanym czolnie i dzierzacy w dloniach kokosy i komorki to bajeczny widok.
Drugiego dnia w pobliskiej wiosce naprawilismy stara gitare w zamian otrzymujac kilka kilogram taro, yam, papai, a takze kilku innych warzyw i owocow, ktore po raz pierwszy widzielismy na oczy.
W niedziele zostalismy zaproszeni na kave, czyli popoludniowy lekko odurzajacy napitek z przezutego korzenia.
Gdy ktoregos dnia do naszej lodzi podlynal mezczyzna z lukiem, ktorym polowal na ryby, myslalem, ze z wrazenia spadne z pokladu. Ten jegomosc nie mial do nas zadnego interesu i podplynal jedynie zagaic o pogodzie i stanie ducha. Na pozegnanie podarowal nam jeszcze kisc bananow tak wielka, ze jedlismy ja przez tydzien.
Najbardziej zaluje, ze nie dokonalem transakcji stulecia i nie kupilem od niego tego pieknego poltorametrowego luku za jakas koszulke. To dopiero bylaby piekna ozdoba kolecji lokalnych broni, ktora powoli zostaje ukuta podczas tej podrozy.
Obyczaje w stylu kastom
Niejakim rozczarowaniem okazaly sie natomiast slynne tradycyjne wioski „kastom”, kte sa skansenem dla turyst. W kilku wioskach za jedyne 10 dolarow od osoby miejscowi gotowi sa przebrac sie w spodniczki z trawy i rurki na penisa, a nastepnie odtanczyc tradycyjny taniec ludowy. Jest co prawda wioska Yakel, ktorej mieszkancy faktycznie zyja i ubieraja sie jak przed wiekami. Miejsce to z wierzchu faktycznie wyglada autentycznie, ale trudno oprzec sie wrazeniu zywego zoo, gdy wszyscy licznie przybywajacy turysci placa po 20 dolarow za wejscie, a ekipy telewizyjne po 1000.
Trudno zreszta sie dziwic Vanuatanczykom, ze chca sobie dorobic do barterowego zycia. Litr benzyny w tym kraju kosztuje 7 zl, kilogram sera 120, a lokalne male piwo w sklepie 8 zl. Paczka papierosow to koszt ok. 35 zl (w Indonezji niecale 2 zl), a surowe jajka w sklepikach na mniejszych wyspach kosztuja po 2 zl za sztuke.
Kraj ludzi szczesliwych
Tym bardziej dziwic moze, jak niezwykle otwarci i przyjazni sa to ludzie.
My do wioski Yakel sie nie wybralismy, za to dosc dobrze poznalismy poludniowo-wschodnie wybrzeze wyspy. Okolice Port Resolution to zyzne ziemie wulkaniczne i bogate lowiska, wiec codziennie rano odprowadzalismy wzrokiem rybakow w czolnach i rodziny wyruszajace do sadow warzywnych.
Przechadzajac sie po wyspie 3-krotnie zostalismy zaproszeni na noc do kogos do domu, codziennie otrzymywalismy przynajmniej dwa zaproszenia na kave, a otrzymane pomidory i papaje mimo naszych nieustajacych wysilkow, nadal zalegaja nam na lodzi.
.