Rajska plaża, setki żółwi gniazdujących na wyspie i żerujących w okolicznych wodach, ulica rodem z Dzikiego Zachodu oraz jedna jedyna wioska rybacka, w której życie płynie niemal jak przed wiekami. A wszystko to na wyspie, którą można obejść dookoła w niecałą godzinę.

Derawan przyćmił niemal wszystko do tej pory. Nie powiem, oczekiwania wobec Indonezji mieliśmy spore. Ale to co dostaliśmy już w ramach pierwszego uderzenia na Borneo, okazało się niemal nokautujące.
Morski wypas
Okolice Derawanu to żółwiowa stolica Koralowego Trójkąta. Tu oraz na pobliskiej Wyspie Sangalaki znajdują się jedne z największych i skupiska gniazdowania żółwi zielonych. A warto wiedzieć, że te morskie olbrzymy, osiągające nawet 2 metry długości, zawsze bezbłędnie wracają na plażę, na której przyszły na świat. I czynią to, mimo że w ciągu całego nierzadko ponad stuletniego życia przemierzają dziesiątki tysięcy kilometrów od Azji po Ameryki.
Delektując się urokami nurkowania i snorklowania w towarzystwie żółwi w okolicy Sipadanu w Malezji, nie mogliśmy wyjść z podziwu dla tych zwierząt. Majestatyczne, ogromne, a jednocześnie niesłychanie zwinne i potrafiące w pół sekundy momentalnie przyspieszyć i zniknąć nam z oczu.
Na Derawanie przyrodnicze pasje mogliśmy zaspokajać bez końca. Tutaj najwięcej żółwi ściąga nie na rafy, ale na płyciutkie, półtora i dwumetrowe wody, gdzie wypasają się na podmorskich łąkach. Początkowo nieśmiałe, czasem płochliwe, nie dają podejść do siebie zbyt blisko.
Ale my w wodzie siedzieliśmy tyle czasu, że niektóre z żółwi niemal udało nam się oswoić. Bez trudu rozróżnialiśmy je już po wzorach pancerza i zachowaniu. Był szybki Guzik, któremu kawałek pancerza odprysnął najprawdopodobniej podczas uderzenia przez łódź. Była nieśmiała Szrama o charakterystycznym niesymetrycznym wzorze.
I była też Nasza. Żółwica może o niezbyt wyszukanym imieniu ale o wielkim sercu. Tymczasowe imię przylgnęło do niej na dobre po kilku dniach, gdy już w ogóle nie zwracała na nas uwagi. Razem pływaliśmy, nurkowaliśmy, szorowaliśmy brzuchem dno. Zabawy z Naszą to z pewnością największy wypas podczas tej podróży.

A trzeba przyznać, że lądując na wyspie, nie byliśmy wniebowzięci. Brak rajskich domków przy plaży i w ogóle, jak się wówczas wydawało, brak jakiejkolwiek plaży, a jedynie pomosty wychodzące w morze. Gdzie przypłyną tu jakiekolwiek żółwie, zadawaliśmy sobie pytanie, patrząc na liczne łodzie rybackie i śmieci na dnie niewielkiej przystani.
Już pierwszego dnia wszystkie te wrażenia rozpłynęły się jak ryż kokosowy w ustach. Szybko wyszło na jaw, że żółwie dziesiątkami lawirują między pomostami i łodziami jak najlepsi nawigatorzy, a całe pół wyspy zajmuje jedna wielka niezagospodarowana plaża, skądinąd przeznaczona głównie dla żółwi, które w nocy składają na niej jaja.

Klimat równikowy, typ morski, podtyp serdeczny
Choć może wydać się to zaskakujące, to nie żółwie są główną atrakcją Derawanu.

Życie w iście wyspiarskim stylu kwitnie tu w najlepsze i wyziera z każdego kąta. W wiosce o jednej ulicy wszyscy mieszkańcy bez trudu rozpoznają nielicznych turystów, których na wyspie przebywa zazwyczaj koło 8.
W dzień łowienie ryb, po południu obowiązkowa siatkówka, a dla dzieciaków latawce.
W sobotę jeszcze lepiej. Około 16 wioska zamiera. Wszystkie 3 restauracyjki zamknięte, grille wygaszone, kioski zamknięte. W domu rybak też musi poczekać na kolację do wieczora. Gospodynie mają przerwę.
Wszystkie jak jeden mąż gromadzą się na boisku i rozpoczyna się cotygodniowa sesja siatkówki damskiej. Tu nie ma przeproś. Ściny bez pardonu, wymiany po 5-8 przebić i wszystkie zagrania na 3. Włosy stają dęba, gdy obserwuje się miejscową ligę, gdzie kobiety w wieku od 15 do 55 lat, w większości w piżamach i wszystkie na boso, z poświęceniem godnym większej sprawy walczą o każdy punkt.

A gdy już mamy przesyt wyspiarskiego życia (o ile to możliwe) i pływania z żółwiami, zawsze można wyskoczyć na pobliskie wyspy – Kakaban i Sangalaki, o których nie śnili nawet w National Geographic. Ale o tym w następnym odcinku..
.
A jak żółwikowi patrzy z oczu na żywo? Zobacz sam.
.
.
I tradycyjnie więcej zdjęć spod ręki wagabundowego operatora.
.
![]() |
Pulau Derawan, Borneo, Indonezja |
.
—————————————————-
A gdy Ty, drogi Blogoczytaczu, cieszysz swe oczy niniejszym tekstem, w nowym oknie poszukując już biletów do Balikpapan na indonezyjskim Borneo, my już od jakiegoś czasu siedzimy zaszyci na Archipelagu Togean u wybrzeży Celebesu. Bez Internetu, bez prądu.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że miejsce to zapowiada się równie uroczo. Bo choć nie będzie tam żółwi (aż tyle), to rdzennymi mieszkańcami są Bajo – morscy cyganie. Zatem z kamerą wśród zwierząt przenosimy się pośród ludzi.
Pozostajemy w kontakcie.
.
Hej, dzięki za Kakabanowe zdjęcia! są piękne
PS. jadac dzis z Ursynowa do pracy, widzielismy na pasach Paulinę zmierzającą przy Marynarskiej do biura. Niezła abstrakcja dla Was, co?:)
Główne pytanie brzmi – czy już wiecie, kiedy wracacie?