Miasto XXI wieku? Stolica czystości? Imperium zakazów? Kolejna azjatycka metropolia przyszłości? Nic z tych rzeczy. Nam Singapur już zawsze będzie kojarzył się z nauką na najwyższym poziomie.
Co ciekawe, główna w tym zasługa polskich naukowców. Przyszłych i obecnych. Do przyszłych trafiliśmy przez CouchSurfing. Polskich doktorantów biologii z Warszawy, Londynu czy Krakowa do Singapuru przyciągają stypendia i staże, a także, przede wszystkim, niesamowite warunki badawcze. Weronika hoduje i bada komórki macierzyste w laboratoriach, o jakich się w Polsce nie śniło, Andrzej zajmuje się biologią molekularną i tylko granice wyobraźni wyznaczają pole jego eksperymentów. A takich naukowców, nie tylko biologów, ale także fizyków, chemików i inżynierów są tu setki albo i tysiące.

Nauka w służbie pieniądza
Zarządzane przez Chińczyków Miasto Lwa stawia na technologie przyszłości i w ostatnich latach wybudowało nie jedno, a kilka ogromnych kompleksów naukowych. Biopolis, Science Park czy Fusionopolis podkupują wiodących naukowców z całego świata – profesorów Harvardu, Cambridge czy Stanford i tworzą niesamowite miasteczka naukowe na wzór Doliny Krzemowej czy Route 128 w Stanach Zjednoczonych. W każdym z nich znajduje się po kilka specjalistycznych instytutów naukowych, zarządzanych i prowadzonych przez profesorów najbardziej prestiżowych światowych uczelni.
A pieniądze? Jeszcze 2 lata temu pieniądze na badania, eksperymenty czy aparaturę badawczą były całkowicie nieograniczone. Gdy przyszedł kryzys wprowadzono pewne limity, ale i tak miliony dolarów są do dyspozycji naukowców.
Nie jest to jednak altruizm. Nic z tych rzeczy, nie w przypadku Chińczyków. Nauka w imię postępu, owszem, ale dla pieniędzy. Ogromne inwestycje i niemal nieograniczone środki na badania i rozwój mają przynieść wymierne korzyści za 5, 10, najdalej 20 lat. A efekty już są.
Kilka dni temu w największej telewizji informacyjnej Azji Południowo-Wschodniej – Channel News Asia widzieliśmy wywiad z prof. Wiesławem Nowińskim, polskim naukowcem, który właśnie opatentował „Atlas mózgu”. „Brain atlas” to technologia przyszłości, która ma pomóc szybciej i dokładniej diagnozować wylewy, zawały czy krwotoki, pozwalając jednocześnie na kompleksowe skanowanie mózgu. Profesor wraz ze współpracownikami właśnie otwiera firmę w Singapurze, która będzie komercjalizować ten wynalazek. Za kilka, kilkanaście lat będzie pewnie dostępna w większości nowoczesnych szpitali. Zaczynają oczywiście od Stanów.

A piasek mamy z Malezji
Pieniądze w Singapurze widać na każdym kroku. Równo przystrzyżone trawniki, najnowsze limuzyny, strzeliste biurowce i masa ekskluzywnych hoteli. Żeby mieszkańcom żyło się lepiej, jedną z wysp u wybrzeża przekształcono nawet na tropikalne centrum rozrywkowe ze sztucznymi plażami włącznie.
Kosztem miliardów dolarów władze od podstaw stworzyły twór, który łączy w sobie tropikalne plaże Malezji, kasyna Makau i amerykańskie centra rozrywki, oczywiście z azjatyckim rozmachem i wyzierającą z każdego otworu dozą kiczu. Sentosa to najpopularniejsze miejsce w Singapurze, oblegane przez Singapurczyków i tysiące turystów z Malezji czy Chin.

„A tu będzie piękne miasto”
A zaczęło się bardzo skromnie. Niecałe 200 lat temu Singapur stworzyli Brytyjczycy. I jest to jedna z niewielu Idei Fix, która udała się w historii świata. Osada wybudowana na skrawku lądu nad najbardziej ruchliwą cieśniną świata od początku miała stać się jednym z najbardziej ruchliwych portów i kosmopolitycznych miast świata. Brytyjski leseferyzm i położenie na szlaku tranzytowym szybko zrobiły swoje. Przyciągało rzesze kupców z Arabii, Indii, Chin, a przede wszystkim z Europy. Miasto nie ma nawet 200 lat, a już w połowie XIX w. stało się jednym z najważniejszych portów w Azji.
Dziś u wybrzeży Singapuru przepływa połowa wszystkich kontenerowców poruszających się po kuli ziemskiej, a port w Singapurze, niezależnie od przyjętego sposobu liczenia, mieści się wśród 5 największych portów świata, nierzadko będąc w tej grupie liderem. Miasto to jest także czwartym największym centrum finansowym świata, zaraz po Londynie, Nowym Jorku i Tokio.

Obecnie Singapur największe problemy ma z brakującą przestrzenią. Wyspa jest w zasadzie niewielka i już od dawna brakuje na niej miejsca. Ale gdy ma się pieniądze, na wszystko jest sposób. Przez ostatnie pół wieku Singapur zwiększył się o ponad 1/5, wyrywając morzu ponad 120 km2 lądu. W ciągu najbliższych 20 lat osuszanie gruntów przyniesie kolejne 100 km2.
Gdy obserwuje się portowo-industrialne południowe wybrzeże, prędkość z jaką na ziemiach odzyskanych powstają szklane biurowce aż razi w oczy. Budynki w kształcie żagli, strzeliste wieże i hotele połączone dachem.
Powtarzając za popularnym żartem, Singapurczycy lubią mawiać: „Uwielbiam Singapur. Ciekawe jak będzie wyglądał, gdy skończą go budować.”

Kulinarna stolica świata
I jeszcze jedna rzecz. Niespotykane bogactwo etniczne kraju zapewnia niezapomniane doznania kulinarne. W naszym odczuciu jedzenie w Singapurze jest najlepsze w Azji.
Jest oczywiście najlepsza na świecie kuchnia tajska. Co ciekawe tak samo dobra jak Tajlandii, co jeszcze nigdzie na świecie się nie zdarzyło. Jest przepyszna kuchnia koreańska i chińska, bardzo dobra malajska. Jeśli ktoś lubi, to kuchnia hinduska też jest bardzo dobra i oczywiście nieporównywalnie lepsza niż w Indiach. Ale to akurat to standard, bo dobre hinduskie danie można bez problemu dostać w Malezji czy Londynie, ale w Indiach to naprawdę wielka sztuka.

Co prawda o koreańskiej kuchni, która zasmakowała nam wyjątkowo, wypowiadamy się tylko z rozpędu. Tak czy inaczej jest już co najmniej jeden powód, żeby pojechać do Korei.
Fakt faktem w Singapurze akurat kuchnia chyba zawsze jest autentyczna i smaczna. Zresztą jaka ma być, skoro przyrządzają ją najprawdziwsi Koreańczycy, Tajowie, Malajowie, a jak kto chce to i Francuzi albo Włosi. I to z najprawdziwszych krajowych składników.
Naród singapurski nie istnieje, bo nigdy nie istniał, a kraj ten zamieszkują wyłącznie imigranci. Znaczna większość z Chin i od ponad 150 lat, ale nadal duchowo i kulinarnie są to obywatele własnych krajów.
Azja w pigułce
Miasto Lwa naprawdę potrafi być piękne. Urocze odrestaurowane budynki kolonialne pięknie kontrastują ze szklanymi wieżowcami. W zielonych parkach można obserwować dziko żyjące półtorametrowe warany i Ogrody Przypraw, podglądając jak rośnie cynamon, gałka muszkatołowa, pieprz czy goździki.
Ale według nas największą i najbardziej niesamowitą atrakcją Singapuru jest Muzeum Cywilizacji Azji. Muzeum rodem nie z XXI, ale z XXII wieku, gdzie na niewielkiej w sumie powierzchni naprawdę udało się przedstawić Azję w pigułce. Cztery sekcje – świat arabski, Chiny, Indie, Azja Południowo-Wschodnia i wszystkie równie ciekawe i fascynująco zaprezentowane.

Setki nagrań wideo, multimedialne mapy prowadzące widzów przez tysiąclecia poszczególnych regionów, wirtualni przewodnicy opowiadający o życiu codziennym, historii, obyczajach i kulturze. W Muzeum Cywilizacji Azji można poznawać tajniki arabskiej kaligrafii na dotykowych ekranach, uczyć się śpiewać wersety koranu z muezinami, zrozumieć historie Chin czy odbyć niebywałą wprost podróż w czasie przez królestwa Azji Południowo-Wschodniej.
W muzeum tym spędziliśmy calutki dzień i nie obejrzeliśmy nawet połowy materiałów. Przejeżdżając lub przelatując przez Singapur, do którego prawdopodobnie traficie, wybierając się w dowolnym kierunku w Azji Południowo-Wschodniej, warto zatrzymać się w tym muzeum przynajmniej na jeden dzień.
Ale uwaga! Dla ludzi ciekawych świata – cały dzień z życiorysu.
Choć wcześniej wydawało nam się to niemożliwe, singapurskie Muzeum Cywilizacji Azji jest nawet lepsze niż dwa najbardziej niezwykłe muzea, jakie dotychczas odwiedziliśmy w Azji. Muzeum Narkotyków (Hall of Opium) w Sop Ruak w Tajlandii i Petrosians w Kuala Lumpur.
Kuratorka Muzeum Cywilizacji Azji, położonego w samym centrum miasta, twierdzi, że większość osób trafia tu, chroniąc się przed upałem bądź deszczem. Życzymy Wam deszczu nad Singapurem.
.
![]() |
Singapur |
Zobacz więcej zdjęć z Singapuru.
.
———————————————————-
Informacje praktyczne
Wbrew pogłoskom Singapur nie jest koszmarnie drogi. Na transport nie wydaje się zbyt wiele i zazwyczaj kosztuje on 1-2 dolarów singapurskich za przejazd, czyli taniej niż w Polsce. Nawet dojazd z centrum na lotnisko metrem kosztuje zaledwie 2,5 dolara.
Co ciekawsze atrakcje również są albo tanie albo darmowe. Faktyczny problem stanowią noclegi, bo najtańszy pokój to koszt 150 zł. Z pomocą przychodzi jednak CouchSurfing. W Singapurze działa jedna z najbardziej aktywnych społeczności kanapowych na świecie i przy odrobinie chęci można znaleźć niesamowicie ciekawych ludzi gotowych przyjąć zbłąkanych wędrowców na kilka dni.
Zjeść w popularnych miejscowych lokalach można za 9-18 zł i taka kwota faktycznie może wydać się bulwersująca, bo to przecież przynajmniej 2-3 razy drożej niż normalnie w tej części Azji. Ale za to jakie jedzenie.
.
Ejj, a spotkaliście Artura M.? Też jest na projekcie z biologii molekularnej, a to nasz ziom z Krakowa!
Wydaje sie, ze nie 🙂 Spotkalismy troje biologow, ale Artura akurat nie. Trzeba przyznac, ze faktycznie ekipa europejskich naukowcow w Singapurze jest wyjatkowo silna.
Hej, Rafał! Tymek też zapuszcza włosy ale Ty masz już dłuższe:) pozdrowienia gorące z Wawy
Zaczekaj aż zacznie zapuszczac brode. To dopiero jest zabawa 🙂
Dzieki i tez sciskamy!