Ponownie zapraszamy do Birmy. Dziś dowiecie się m.in. jak wkręcić się na birmańskie wesele, dlaczego w Azji Walentynki wypadają 15 lutego oraz kto w tym roku otrzymał nominacje do Złotego Gniota.
14.02 – Kalaw
Treking na dziko. Bez mapy, które tu nie istnieją i wyraźnego celu szwendamy się po okolicy, gdzie nas oczy poniosą.

Ze strefy wojskowej, do której przez przypadek trafiliśmy, wywieźli nas na motorach. Zrobili to niby jako przysługę, ale chyba do jednostki wkradła się panika. W zasadzie powinni byli zauważyć nas z godzinę wcześniej i w ogóle nie wpuścić na teren zamknięty. Ale my nie niepokojeni, główną drogą w poszukiwaniu nieznanych bliżej atrakcji weszliśmy do, jak się okazuje, strefy zakazanej.
Odwiedziliśmy też dwa ukryte w górach klasztory i coraz bardziej zaprzyjaźniamy się z 87-letnim właścicielem naszej ulubionej już knajpki.
Ciekawostka. Mnóstwo Birmańczyków puszcza latawce. Wszystkie zrobione własnoręcznie z dwóch patyków i foliowej reklamówki to hit sezonu. Latawcami bawią się dzieci, starsza młodzież, a nawet mnisi.
15.02 – Kalaw
Postanowiliśmy sprawdzić czy sami bez mapy w najbliższych dniach dalibyśmy radę przejść 40-60 km do Jeziora Inle. Okazuje się to raczej niemożliwe.

Na próbę ruszyliśmy dziś na niewielką 15-kilometrową pętlę po okolicy. Mimo że wypisaliśmy sobie nazwy kilku pobliskich wiosek po birmańsku i próbowaliśmy dogadywać się po drodze, już po półtorej godzinie i kolejnych kilku rozwidleniach, szybko zgubiliśmy drogę. Jako że Birma plasuje się w światowej czołówce pod względem śmiertelnych ukąszeń węży, po kolejnej godzinie postanowiliśmy zawrócić. Okazało się to naszą najlepszą dziś decyzją.
W drodze powrotnej w jednej ze wsi zostaliśmy zaproszeni na birmańskie wesele. Niewyobrażalnie wprost otwarci i przyjaźni Birmańczycy wciągnęli nas na imprezę, gdzie staliśmy się atrakcją dnia i ugoszczono nas birmańską ucztą. Zazwyczaj po prostu niezłe birmańskie dania, przyrządzane na sposób domowy, okazały się wyśmienite. Ryż smażony z warzywami, wzbogacony tym razem rodzynkami, pieczony kurczak na ostro, sałatki z niedojrzałego kwaśnego mango i pyszne ciasto. Na zakończenie oczywiście obfotografowali nas w towarzystwie pary młodej i rodziny. Na weselu zabawiliśmy dobre dwie godziny, a kto znał choćby 3 słowa po angielsku, nie omieszkał wykorzystać okazji, by poćwiczyć język.

Birmańczycy to naród niebywale wprost ciekawy świata. Zamknięci w kraju bez możliwości wyjazdu, bez wolnej prasy i mediów, a niemal wszyscy interesują się światem i pragną kontaktu z obcokrajowcami. Co więcej, w większości słuchają niezależnego Radia Wolna Azja, skąd czerpią informacje o świecie, a jeśli tylko mają możliwość, uwielbiają oglądać BBC i HBO. Każda rozmowa rozpoczyna się od pytania o kraj pochodzenia i, co ciekawe, Polska wcale nie brzmi tu obco. Często znają naszą historię komunistycznego zniewolenia, a także fakt wstąpienia do NATO czy Unii. Chętnie porównują się do nas, mówiąc, że i oni kiedyś wyzwolą się spod wojskowej dyktatury.

W jednej z mijanych dzisiaj wsi, spotkaliśmy trzeciego już mężczyznę w ciągu ostatnich kilku dni, który sam nas zagadnąwszy, śmiało i otwarcie mówił o dyktaturze junty, wojskowych represjach na mniejszościach etnicznych i potrzebie demokracji. Wiedział sporo o katastrofie smoleńskiej i aktualnych wydarzeniach w Egipcie czy Tunezji, a pragnął dowiedzieć się jeszcze więcej. Wbrew wszelkim przeciwnościom losu, Birmańczycy to najlepiej zorientowany i najbardziej ciekawy świata naród, jaki do tej pory spotkaliśmy.
P.S. Z Internetu dowiedzieliśmy się, że wczoraj były Walentynki.
16.02 – Kalaw
Niemożliwe nie istnieje. Dziś jeszcze raz spróbowaliśmy wymaszerować w kierunku Inle. I bez najmniejszych trudności udało się. Zrobiliśmy pętlę 21 km, odwiedzając 3 wioski plemienia Palaung. Trafiliśmy na tzw. „Viewpoint”, czyli pobliski szczyt, który znajduje się na trasie wszystkich trekingów w kierunku Inle.

Niestety zgodnie z naszymi obawami, wioski na szlaku do jeziora okazały się już mocno nadpsute od postępującego przemysłu turystycznego. Z daleka do przybyszów wybiegają dzieci, oferując „tradycyjne” szaty i nakrycia głowy za dolara, rodem z Chin.
Niemniej jednak treking niezależny okazał się strzałem w dziesiątkę. Piękne widoki, nieodwiedzane, zagubione w gąszczu ścieżki i tyle czasu, ile nam potrzeba. Dziś upewniliśmy się w przekonaniu, że do Inle pojedziemy autobusem, a na poważniejszy treking wybierzemy się za jakieś półtora tygodnia w mniej odwiedzanej Birmie północnej.
P.S. Schudłem tak bardzo, że gdy myję zęby, obrączka jeździ mi po palcu. Powinienem coś z tym zrobić.
.
———————————————–
Zapraszamy również do pierwszej galerii z Birmy.
![]() |
Kalaw, Birma |
A do niedawnego wpisu o Tajlandii dorzuciliśmy jeszcze filmik w rodzaju „The Best of”. To nas natchnęło i na naszej stronce kolejna nowość. W związku z prężnym rozwojem wytwórni Bezsens Studio na Vagabundos pojawia się Dział Filmowy. Na górze w menu głównym.
Faktycznie jesteśmy nieco spóźnieni, bo wręczenie Oscarów tuż za nami, ale może chociaż jakiś Złoty Gniot…
P.S. Tak swoją drogą, dobre chociaż było coś w tym roku oprócz genialnej Incepcji??
.