Choć marihuana w Nepalu jest nielegalna, to zarówno ze względów kulturowych, jak i praktycznych, wyegzekwowanie zakazu posiadania i spożywania tego narkotyku jest praktycznie niemożliwe.

Weed, czyli chwasty
Wbrew temu co mogłoby się wydawać, Nepal w większości nie jest krajem górzystym, a tropikalnym. Latem temperatura w zachodniej części kraju, zwanej Terai, przekracza 40-45 stopni, a na nizinach cały okrągły rok rośnie tropikalna dżungla. Wysokie góry, sięgające 8 tysięcy metrów, rozlewają się co prawda od północnej granicy z Tybetem niemal na ¾ powierzchni kraju, ale na tym obszarze mieszka zaledwie niewielka część ludności.

Za wyjątkiem gór wyższych niż 3 tys. metrów, czyli niemal na całym zamieszkałym obszarze Nepalu, marihuana, a w zasadzie konopie indyjskie występują w postaci dzikiej, nigdy przez nikogo niesadzone. Rosną jako chwast, skutecznie uprzykrzając życie mieszkańcom, szerząc się między uprawami i na łąkach. Podobnie jak w Nepalu, marihuana w stanie dzikim doskonale radzi sobie również w północnych Indiach, w szczególności w okolicach Manali i na przedgórzach Himalajów.
Od lutego, gdy konopie dojrzewają i zaczynają kwitnąć, aż do kwietnia, rosną one dziko niemal we wszystkich wioskach w kraju. W prognozie pogody prawdopodobnie podaje się wówczas komunikaty dla alergików o stężeniu pyłków marihuany w powietrzu. Tymczasem liczna grupa mieszkańców zrywa pąki oraz liście i przygotowuje sobie przynajmniej półkilogramowe paczki na zimę.
Jestem Bogiem (marihuany)
Co ciekawe, marihuana w kulturze Indii i Nepalu jest obecna zarówno w warstwie profanum, jak i sacrum.
Hinduizm jest w zasadzie religią monoteistyczną, a setki wszechobecnych bogów i bóstw są po prostu emanacją jednego głównego Boga – Brahmana. W hinduiźmie każdy z bogów ma swoje atrybuty i jest odpowiedzialny za pewne aspekty życia. Choć bogów jest kilka tysięcy, to na palcach jednej ręki można policzyć tych najważniejszych i najbardziej wszechmocnych.
Dwóch najważniejszych to Wisznu i Shiva. Ten ostatni to prawdopodobnie najbardziej skomplikowana postać w mitologii hinduistycznej, ponieważ jest jednocześnie niszczycielem i jednym z największych dobroczyńców ludzkości, a do tego joginem i ascetą. Właśnie z aspektem medytacji Shivy wiąże się marihuana.
Wyznawcy hinduizmu wierzą, że Shiva osobiście przyniósł marihuanę z Himalajów dla ludzkiego wyzwolenia i rozrywki, a także by wspomóc medytację. Tym samym marihuana jest jednym z głównych atrybutów Shivy, a w dniu jego święta najbardziej pożądanym darem dla tego boga.
Święto marihuany
Shiva Ratri, czyli Noc Shivy, wypadająca na przełomie lutego i marca to najważniejsze święto w hinduiźmie poświęcone kultowi Shivy. Jest to dzień, gdy prawo zabraniające posiadania i zażywania marihuany oficjalnie przestaje obowiązywać. Podczas każdego z setek hinduistycznych świąt bogom tradycyjnie ofiarowuje się Prasat, czyli podarunek. Zazwyczaj jest nim ryż lub inny rodzaj pożywienia. Podczas Shiva Ratri prasatem dla Shivy jest marihuana.
Shiva to jedyny bóg w hinduiźmie, który palił zioło. Jak sam twierdzi, wspomaga ono ciało w medytacji, wyzwalając umysł i pomagając mu wznieść się na wyżyny.
Prawda to czy nie, ale podczas Shiva Ratri ludzie chodzą głównymi ulicami, paląc skręty wraz z policjantami. Święci mędrcy i asceci – sadhu bezceremonialnie raczą się wówczas wielkimi, kilkunasto- i kilkudziesięciocentrymetrowymi fajkami chillum, w których palą ręcznie przygotowywany, znacznie mocniejszy od zwykłej marihuany, haszysz.
Trawa jak zioła
Jak twierdzą ludzie obyci z tematem, marihuana w Indiach i Nepalu jest zupełnie inna niż ta dostępna w Polsce czy Europie. Tutejsze zioło jest wręcz niebywale lekkie i zapewnia subtelną, refleksyjną wyprawę w trudno dostępne rejony umysłu. Przy tym nie ma ono niemal żadnych szybkoodczuwalnych skutków ubocznych, co sprawia, że wiele osób pali po cztery, pięć skrętów dziennie. Niejednokrotnie, z bardzo bliska byliśmy świadkami, gdy Nepalczycy palili skręty w hotelowym hallu, w poczekalni na dworcu czy w zaprzyjaźnionej restauracji na głównej ulicy.
.
———————————————————————————
Tymczasem w Himalajach
Gdy czytacie ten wpis, my niemal już od tygodnia maszerujemy z Dhunche do Sundarijal śladem himalajskich wiosek i świętych jezior rejonu Gosainkund. W poniedziałek powinniśmy powrócić do bardzo wciągającej atmosfery Katmandu i całego Nepalu. Raptem na 1 dzień co prawda, bo już we wtorek lecimy do Hong Kongu.
Niemal nigdy nie zdarza się, abyśmy w jakimś mieście spędzili więcej niż 2-3 dni. W Katmandu jednak przed wyruszeniem na treking, zabawiliśmy wraz z naszymi nepalskimi znajomymi z Parku Narodowego Bardia cały tydzień i trzeba przyznać, że jest to niebywale interesujące miasto.
.
Już dziś zabieram walizy i sie wyprowadzam 🙂
JA TEŻ 😀 POZDRO Z TYCH
sie wyprowadzam
Radzę rozważyć również północny Laos (o tym też pisaliśmy – https://vagabundos.pl/2011/05/17/narkotyki-zlotego-trojkata/ ) A i Wyspy Salomona dają radę 🙂
ja tez pale
Boze co za bzdury ktos tu wypisuje. Moj maz jest hindusem , wyznawca Shivy i zlapal sie za glowe jak mu ten tekst przetlumaczylam. Tak sa pewne grupy wyznawcow ktozy wzywaja marihuany ale napweno nie jest ona prasadem na Shica Ratri itp.