Ponoć w Pekinie jest 9 mln rowerów. My w Pekinie nie byliśmy, ale za to możemy potwierdzić, że w Szanghaju jest ich równie dużo. Właśnie rowerami zjeździliśmy cały Szanghaj, a także przepiękne okolice Yangshuo w południowo-wschodnich Chinach. Naprawdę warto.
O Szanghaju będzie jeszcze kilka słów w swoim czasie, ale dziś chcielibyśmy się z Wami podzielić wrażeniami z niezwykle urokliwej prowincji Guangxi.
Jedne z najpiękniejszych terenów w tym rejonie leżą nad Rzeką Li, która przepływa przez wyżynę zbudowaną głównie ze skał wapiennych. Jak zapewne pamiętacie z geografii, to właśnie takie wapienne skały są idealnym podłożem do malowniczego poddania się płynącej wodzie. W wyniku erozji wodnej, a konkretnie zjawisk krasowych powstają bajkowe wprost formacje skalne. Dzięki temu majestatyczne ostańce skalne, kręte i głębokie jaskinie oraz liczne podziemne źródła ozdabiają okolice Yangshuo, nadając im baśniowy charakter.
Baśniowo rowerowo
Z kilku powodów region ten najprzyjemniej poznawać na rowerze. Wbrew pozorom interesujący obszar nie jest ogromnie rozległy, a najciekawsze tereny rozciągają się w promieniu 70 km od miejscowości Yangshuo. Ta jest niemal centralnie położona na obszarze krasowienia i stanowi doskonałą bazę do jednodniowych wypadów po okolicy.
My w ciągu 4 dni zrobiliśmy w sumie 3 pętle rowerowe po 30-60 km i jeden pieszy wypad o długości 25 km. Choć nam zdarzył się jeden bardzo nieprzyjemny incydent (o tym będzie już jutro), to trzeba przyznać, że poruszanie się w tym rejonie na rowerach to czysta przyjemność. Jeżdżąc po okolicy ma się okazję podziwiać nie tylko niezwykle formy krasowe, ale również wolno biegnące życie chińskiej prowincji.
Na wsiach wre praca w polu, w sadach pomarańczowych i grejpfrutowych można załapać się na okazjonalny prezent, a w przyulicznych barach poobserwować grę w madżonga czy chińskie szachy.
Z dala od zgiełku i tłumu
Jeżdżenie po okolicy rowerem ma jeszcze tę ogromną zaletę, że możemy wyrwać się od wszechotaczającej komercyjnej atmosfery. Warto nadmienić, że Chińczycy są mistrzami w komercjalizacji wszystkiego, co warte jest zobaczenia i nawet za wejścia do parków w miastach często każą sobie płacić.
Tu także co i rusz jest jakaś Jaskinia Smocza, Źródełko Motyli, Jaskinia Wodna albo Wzgórze Księżycowe, które od innych okolicznych atrakcji nie różni się niczym z wyjątkiem opłaty od 30 do 100 juanów (15-50 zł). Niestety podobnie jak w komercjalizacji, Chińczycy są również mistrzami kiczu, więc jeśli w wyżej wymienionych miejscach nie stoi akurat 10-metrowa plastikowa statua motyla, to z pewnością są one otoczone górą innej tandety.
Turystyczna horda
My wszystkie takie atrakcje oglądaliśmy z daleka, po prostu jadąc przed siebie w poszukiwaniu coraz to ciekawszych krajobrazów i miejsc. Dzięki temu w większości udało nam się również uniknąć niezliczonej rzeszy chińskich turystów przybywających w te rejony.
Trzeba przyznać, że przemysł turystyczny w Chinach kwitnie i w większości interesujących miejsc można spotkać znacznie więcej turystów z samych Chin niż z zagranicy. W szybko bogacących się Chińczykach tętni już chęć poznawania świata, ale ze względu na nadal bardzo ścisłe ograniczenia wyjazdowe muszą się oni zadowolić turystyką wewnętrzną.
W samych Chinach atrakcji nie brakuje, ale niestety co piękniejsze miejsca, jak np. okolice Yangshuo, tętnią już zgiełkiem, tandetą i pamiątkami. Nie zmienia to jednak faktu, że ich piękno nadal zniewala czystą formą, której niestety czasami trzeba tylko trochę dłużej poszukać.
———————-
Na zakończenie galeria zdjęć z Yangshuo.
![]() |
Guangxi, Chiny |