Dziesięć przykazań

Boliwia, Ekwador, Peru, Kolumbia, wszystko ładnie pięknie, ale jest jedna rzecz, która nie daje nam spokoju, odkąd wyjechaliśmy z Argentyny kilka miesięcy temu. I jeśli nie podzielę się nią z Wami teraz, to pęknę i zamilknę na wieki.

Ta rzecz to yerba mate. Dla przyjaciół mate.

Najpierw Dekalog:

1. Nie będziesz miał innych matejmistrzów przede mną.

2. Nie pożądaj matejki bliźniego swego w kolejce jego.

3. Bombilla jak matka – ssaj ale nie kręć i nie szarp.

4. Szanuj rozmówcę swego i odkręć bombillę w kierunku jego.

5. Gorzko, słodko, zimno, ciepło – wolnoć Tomku w swoim domku.

6. Żadna „jerba” – tylko „zierba”.

7. Słuchaj wody – przemówi do Ciebie.

8. Rozmawiaj tylko o tym, co w życiu ważne.

9. Dziękujesz – żałujesz.

10. Ciesz się chwilą.

****

Yerba mate
Yerba mate

A teraz do rzeczy.

Przemarznięty wsiadasz do długo wyczekiwanego stopa w Patagonii i niemal na wejściu dostajesz gorącą matejkę z aromatycznym wywarem. Wraz z gorzkawą, przez wielu znienawidzoną, ziołową herbatką ciepło rozchodzi się po Twoich trzewiach, a yerba mate staje się twoim ulubionym napojem.

A może siedzisz przy stole na wsi. Dym z paleniska unosi się w powietrzu, matejka krąży wokół, serwuje oczywiście dziadek – najstarszy w rodzinie. Mistrz ceremonii może być tylko jeden. Polewa mate i kolejno przekazuje szlachetny napój kolejnym „materos”. Matejka przechodzi z rąk do rąk, zawsze zwrócona bombillą (czyt. bombisią) w kierunku przyjmującego. Przekazać mate nie odwróconą w kierunku rozmówcy to nie lada potwarz. Nieobytemu turyście jeszcze ujdzie, ale latynos naraża się na poważne konsekwencje. Nie przejdzie natomiast kręcenie czy wyjmowanie bombilly, czyli „rurki do mate”. Dobrze zaparzona mate, szczególnie na sposób urugwajski, jest tak usypana, że woda dociera jedynie do tej części matejki, w której znajduje się bombilla. Z jednej porcji można spokojnie zaparzyć dwa albo i trzy termosy zanim mate się wypłucze. Oczywiście pod warunkiem, że NIKT NIE ZŁAPIE ZA BOMBILLĘ I NIE ZACZNIE NIĄ KRĘCIĆ jak szalony.

Matejka bywa różna, w zależności od stopnia hipsterstwa jej właściciela. Zdarzają się nawet metalowe czy plastikowe wraz z termosem. Ale nie ma jak oryginalna zdrewniała mate z kalabasy. Wydrążona z miejscowej odmiany dyni ma piękny głuchy dźwięk, w środku jest poszarpana i niechlujna jak na Amerykę Łacińską przystało, a mate z niej sączona zawsze smakuje najlepiej.

Byle wodę gotował...
Byle wodę gotował…

Na południu, w Patagonii, najpewniej dostaniesz mate gorzką. Choć i tu zdarzają się fani yerby słodzonej. Juan – nasz znajomy gaucho spod Mendozy zdradził nam kiedyś, że prawdziwy macho pije tylko gorzką mate. A że każdy Argentyńczyk jest macho (albo przynajmniej chciałby być), to słodką częściej poczęstują Cię w Chile.

Jak sypać i parzyć mate, też moglibyśmy Wam zdradzić, ale nic nie zastąpi radości poznawania tego rytuału na własne oczy w jakimś argentyńskim domu. Wyznamy jedynie, że mate należy zalewać wodą nie doprowadzoną jeszcze do wrzenia, ale niemal gorącą. Naukowo pewnie jakieś 70-80 stopni, ale przecież żaden Argentyńczyk nie będzie nadskakiwał czajnikowi z termometrem. Za to prawie każdy położy dłoń na uchwycie i rozmawiając z Tobą o przyszłości ludzkości bądź pochodzeniu cywilizacji, będzie wsłuchiwał się w wodę, wyczekując delikatnego drżenia czajnika, gdy pod pokrywką pierwsze bąbelki zaczną wydobywać się na powierzchnię.

Zestaw do terere - matejka z krowiego rogu i termos powlekany skórą - niezbędnik każdego szanującego się Paragwajczyka.
Zestaw do terere – matejka z krowiego rogu i termos powlekany skórą – niezbędnik każdego szanującego się Paragwajczyka.

Chyba że to terere. Wywodząca się z gorącego Paragwaju terere to zwykła mate zalewana wodą lodowatą. Co ciekawe, też z termosu. Dyskusje o wyższości mate nad terere są równie powszechne i równie jałowe, co dialogi o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. A ich wynik zależy głównie od szerokości geograficznej. W upalnych argentyńskich prowincjach Corrientes czy Missiones często spotkasz już fanów terere. Ale prawdziwy ziołowy zawrót głowy przeżyjesz dopiero w Paragwaju. Ten kraj opiera się głównie na terere i ręcznie spawanym fotelu bujanym wystawionym na ganku.

No i dwa przykazania najważniejsze. Jeśli jesteś prawdziwym „matero”, nigdy nie odmawiasz mate. To jasne, że jedną musisz wypić choćby grzecznościowo, żeby nie wyrwać w pysk. Jeśli po kilku kolejkach jesteś już jednak zmatowiały, wystarczy, że oddając matejkę matejmistrzowi, powiesz „dziękuję”. Niestety, jeśli się zamyślisz i podziękujesz z grzeczności, w kolejnych rundach będziesz gapił się jak sroka w gnat, gdy mate będzie krążyła wśród pozostałych, Ciebie omijając. Waż słowa.

A reszta? Reszta to już tylko przyjemność. Po prostu ciesz się chwilą i celebruj ten moment, gdy bez radia ni telewizji siedzisz z przyjaciółmi i sączycie mate.

****

Ciekawostka lingwistyczna. „Yerba” dosłownie znaczy „zioło” albo „trawa”. Po argentyńsku wszelkie „y” i „ll” wymawia się jak „zi”, więc mamy „zierba”. „Yerba” wymawiane po normalnemu hiszpańsku, jako „jerba” to prawdziwe zioło, czyli marijuana. Należy uważać, o co się prosi.

.

3 komentarze Dodaj własny

  1. sznupkowie pisze:

    Przyda się ta wiedza, bo tak się zaczytałam w wasze opowiesci,ze nie wytrzymałam i zamiast do Azji jedziemy/lecimy 7 stycznia na 3 tygodnie do Buenos Aires , dalej do wodospadów ,pozniej Brazylia i konczymy w Rio de Janeiro..:)

    1. vagabundos.pl pisze:

      No to gratulujemy! Świetna decyzja. Choć terminarz będzie raczej napięty. Ale skoro lubicie przyrodę, to po drodze pod żadnym pozorem nie zapomnijcie o Esteros del Ibera. Chociaż na 2-3 dni. Powodzenia!

  2. fajny wpis… dowiedziałem się czegoś nowego…
    próbowałem tego napoju i jakoś mi nie podpasował, lecz pewnie dlatego, że było to w Polsce, a nie w Ameryce Płd.
    tak czy tak jak będę miał okazję to podejdę jeszcze raz do tematu

Dodaj komentarz